Bł. Zygmunt urodził się w Krasnymstawie w dniu 24 kwietnia 1902 roku. Jego rodzicami byli Stanisław i Władysława z Banszkiewiczów Pisarscy. Mieszkali na ul. Żurka w skromnej kamienicy. Ojciec ciężko pracował jako murarz zarabiając na utrzymanie trojga dzieci i żony. Zygmunt został ochrzczony w naszym parafialnym kościele pod wezwaniem Św. Franciszka Ksawerego. Dzieciństwo i lata szkoły powszechnej upłynęły na terenie naszego miasta. Gimnazjum im. Św. Piusa X ukończył we Włocławku. W 1921 roku wstąpił do Seminarium Duchownego w Lublinie. 27 czerwca 1926 roku został wyświęcony w katedrze lubelskiej przez biskupa Adolfa J. Bożeniec-Jełowieckiego na kapłana.Najpierw został posłany do pracy duszpasterskiej w Modliborzycach. Po roku pracy został przeniesiony do parafii Sól w ziemi biłgorajskiej. Pracował w tej parafii bardzo gorliwie zyskując sobie uznanie u swego proboszcza, u wiernych, a także u biskupa, który powierzył mu nowe i trudne zadanie. Otóż nastały czasy, kiedy tworzyły się nowe parafie na terenach dawnego kościoła unickiego, wcielonego przymusowo do cerkwi prawosławnej po Powstaniu Styczniowym. Na terenie wsi Zamch znajdowała się dawna pounicka świątynia pod wezwaniem Św. Jozafata, zajmowana przez prawosławnych przez 50 lat. Ks. Zygmunt otrzymał zadanie zorganizowania parafii rzymsko-katolickiej przy owej świątyni fundowanej przez Zamojskich. Do tej pracy zabrał się z wielkim zapałem, podejmując prace remontowe zaniedbanej świątyni i ją doposażając. Niestety, życie jest często bardzo skomplikowane i relacje międzyludzkie czasami przynoszą cierpienia. Ks. Zygmunt popadł w konflikt z miejscowym dziedzicem i niektórymi chłopami. Musiał opuścić parafię, choć wielu parafian nie mogło się z tym pogodzić.
I tak 1 kwietnia 1930 roku Ks. Zygmunt rozpoczął pracę duszpasterską w małej parafii Trzęsiny koło Szczebrzeszyna. Nie było mu tam także łatwo. Znów znaleźli się wierni, którzy rzucili na księdza ciężkie i absurdalne oskarżenia. Został z nich przez biskupa oczyszczony, ale po takich trudnych wydarzeniach najlepsze wyjście to zmiana parafii. Tak się stało.
Najpierw Ks. Zygmunt krótko pracował w parafii Perespa od 11 stycznia 1932 r., a od 1 września roku następnego objął stanowisko proboszcza w Gdeszynie, w parafii pounickiej pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP. Parafia ta została erygowana przez biskupa M. L. Fulmana w 1921 r. Praca na tej placówce była bardzo trudna. Ścierały się tutaj różne tradycje narodowościowe i religijne. Mieszkali tu Żydzi, Ukraińcy i Polacy. Ks. Zygmunt z niezwykłą gorliwością sprawował funkcję duszpasterską. Starał się stwarzać klimat wzajemnej życzliwości, przyjaźni i wzajemnego szacunku, nie tylko we wspólnocie katolickiej, ale też w relacjach z innymi wyznaniami. W pracy duszpasterskiej odznaczał się wielką gorliwością solidnie przygotowując się do kazań, dbając o ubogich, z niezwykłym namaszczeniem sprawując Eucharystię i inne sakramenty, był także mężem modlitwy, szczególnie różańcowej i adoracyjnej. Niezwykle gorliwy katecheta, który swoją mądrością i dobrocią przyciągał nawet dzieci żydowskie. Swoich parafian kształtował duchowo i intelektualnie poprzez zrzeszenia takie jak: Akcja Katolicka, Wspólnota Franciszkańska, KSM, żywy różaniec.
Miejscowy organista w swoim świadectwie o Ks. Pisarskim mówił: Znałem go jako dobrego kapłana, był zawsze cichy, spokojny, dla każdego życzliwy, dbał o swoją parafię. Zawsze był obecny na zebraniach Akcji Katolickiej, założył również Stowarzyszenie Dobrej Śmierci, na które uczęszczało ponad 30 osób, przeważnie mężczyzn w podeszłym wieku. Sam prowadził zebrania i modlitwy.
Pomimo swej gorliwości i tutaj znalazła się grupa nieprzychylnych parafian pod wodzą zwolnionego z pracy organisty, który nie wywiązywał się ze swoich obowiązków, aby domagać się od biskupa zabrania go z parafii.
Nastała wojna i okupacja hitlerowska. Niemcy wykorzystywali narodowościowe antagonizmy, by w ten sposób łatwiej rządzić. Kościołowi odebrano kościółek i oddano w posiadanie prawosławnym Ukraińcom. Przysłano księdza prawosławnego. Ks. Pisarskiemu zabrano pole i ogród. Pozostała tylko plebania, w której Ks. Pisarski zorganizował kaplicę, zatrzymując dla siebie niewielki pokój. Czasy były okrutne. Ksiądz doznawał wielu szykan, wybijano mu okna i straszono.
Nastał rok 1942. Zamojszczyzna doznała wielkiego cierpienia. Nastąpił czas pacyfikacji i wywożenia Polaków. Tam gdzie Polacy pozostali na miejscu, wzmógł się terror okupanta.
30 stycznia 1943 roku około godziny 9.00, kiedy Ks. Zygmunt ukończył odprawianie Mszy Św., plebania została otoczona przez Niemców. Przyjechał oddział żandarmerii na czterech saniach. Organista przeczuwając dramat, namawiał Księdza, by wymknął się tylnymi drzwiami przez ogród. Ksiądz spokojnie odpowiedział:
– Trudno, wola Boża. Następnie zdjął szaty liturgiczne, wrócił do kaplicy i żarliwie się modlił. Niemcy wtargnęli do kaplicy i zażądali:
– Wydaj komunistów, a będziesz wolny! Kto ma broń? Kto ci zabrał klucze od kościoła?
Ksiądz odpowiedział:
– Nie wiem. Nie mogę.
To wywołało furię gestapowców. Jeden uderzył Księdza w skroń pistoletem, potem drygi uderzył w twarz. Znów padły pytania, ale Ksiądz nic nie odpowiedział. Znowu dostał po twarzy. Popłynęła krew. Wyprowadzono Ks. Zygmunta na zewnątrz kaplicy. Tam stała już grupa ludzi spędzonych pod pozorem sprawdzania dokumentów. Znów padły pytania w stronę Kapłana:
– Czy znasz tych ludzi.
Ksiądz potwierdził, że zna.
– Wskaż bandytów, jeśli nie zginiesz jak pies!
Ksiądz zaprzeczył i wówczas otrzymał w policzek cios rękojeścią rewolweru.
Niemcy podejrzewali, że wśród Ukraińców byli partyzanci komunistyczni i chcieli, by katolicki kapłan ich wskazał. Gdy to się nie udało postanowili zemstę. Starszych puszczono do domu, a młodszych ustawiono w czwórki i pędzono w kierunku lasu. Ksiądz Zygmunt szedł z różańcem w ręku na końcu kolumny. Zatrzymano Go naprzeciw domu tego Ukraińca, który zabrał klucze od kościoła i znów padło pytanie:
– Kto zabrał klucze?
Ale Ksiądz nie odpowiedział.
Jeden z żandarmów odwrócił kapłana twarzą do topoli i strzelił w plecy. Ksiądz upadł, próbował jeszcze wstać, ale drugi gestapowiec strzelił z pistoletu w głowę. Ks. Zygmunt Pisarski upadł w proch drogi i już się nie podniósł. Niemcy zaczęli strzelać do pozostałych zakładników, a potem do przygodnie spotkanych ludzi. Zginęło 29 mieszkańców Gdeszyna.
Ciało męczennika pozostało na drodze przez cały dzień i całą noc. Ludzie bali się do Niego podejść. Dopiero nazajutrz gestapowcy pozwolili zabrać ciało umęczonego Kapłana na plebanię. Wielu parafian przychodziło na modlitwę i by oddać cześć zmarłemu. Bohaterska śmierć kapłana poruszyła serca i pogrążyła w żałobie całą parafię. 1 lutego pochowano Księdza Zygmunta w zbitej z desek trumnie. Na pogrzebie mogło być tylko siedmiu ludzi i to bez księdza, który odprawiłby obrzędy pogrzebowe.
Na miejscu męczeństwa parafianie postawili krzyż. Świadectwo zgonu napisał dopiero w maju następca księdza Pisarskiego ks. Bazyli Stysło.
24 lipca 1948 r. do Gdeszyna przybył Ks. Biskup Stefan Wyszyński, który przewodniczył obrzędom pogrzebowym męczeńskiego proboszcza. Został poświęcony pomnik na grobie Kapłana przez tamtejszych parafian i ks. proboszcza Stysło, a na nim umieszczono napis: Ofiarą swojego życia innym życie ocalił. W egzorcie pogrzebowej późniejszy Prymas Tysiąclecia powiedział:
– Taką śmiercią życzyłbym sobie umrzeć.
13 czerwca 1999 roku Ojciec Św. Jan Paweł II w Warszawie beatyfikował 108 męczenników z czasów II wojny światowej. Wśród nich błogosławionym został nasz krajan i parafianin, skromny proboszcz Gdeszyna, bohater i męczennik. Na miejscu starego kościółka została ufundowana nowa świątynia, sanktuarium błogosławionego. Do niej nieustannie przybywają pielgrzymki zbiorowe, rodzinne i indywidualne, by modlić się przy grobie Męczennika, by zyskiwać łaski i pomoce dla życia, by iść drogą krzyżową Błogosławionego Zygmunta, który potrafił naśladować swego Mistrza Jezusa.
Błogosławiony Zygmunt Pisarski jest chlubą Kościoła, diecezji zamojsko-lubaczowskiej i lubelskiej, ale przede wszystkim chlubą naszej parafii, naszego miasta i ziemi krasnostawskiej. Choć był kapłanem zagubionej wśród pól niewielkiej parafii, po ludzku nie wybijający się pod żadnym względem, to jednak duchowo był człowiekiem niezwykle dojrzałym, bohaterskim, który na serio traktował swoje powołanie, swoją służbę wobec Boga i powierzonych parafian.
Jego męczeństwo jest dla nas świadectwem wiary, heroicznej wiary, która stanowi klucz do domu Boga – do nieba. Nasz błogosławiony, niczym święty Piotr, dzierży klucze Bożego Królestwa. To nic, że zabrano mu klucze od świątyni materialnej. On posiadał klucze, które otwierały ludzkie serca dla Boga i otwierają nieustannie poprzez świadectwo męczeństwa. Można powiedzieć, że Bł. Zygmunt w sposób doskonały wypełnił prawo miłości, nawet nieprzyjaciół, chroniąc tych którzy wyrządzili Jemu i Jego owczarni szkodę, którzy byli nieprzyjaciółmi. Można też powiedzieć, że stał się męczennikiem broniąc czerwonych partyzantów, komunistów, a także Ukraińców nieprzyjaznych wobec wspólnoty katolickiej, którzy zwalczali Kościół. Dla niego każdy człowiek był dzieckiem Boga.
Jak zauważa ks. Józef Maciąg, chyba najdokładniejszy biograf naszego świętego, Błogosławiony Zygmunt pozostaje wspaniałym patronem pojednania zwaśnionych narodów i orędownikiem jedności wiary. Swoim męczeństwem – tuż po sprawowanej Mszy św. – ukazuje ofiarniczy charakter każdej Mszy św., która daje chrześcijaninowi moc i męstwo, aż po własną Golgotę. Ale nie śmierć ma ostatnie słowo, nie grób, ale miłość, miłość, która zwycięża śmierć i prowadzi ku Zmartwychwstaniu.
ks. Henryk Kapica
Opracowano na podstawie: Ks. Józef Maciąg, Z wielkiego ucisku, Błogosławieni męczennicy Ziemi Lubelskiej i Zamojskiej (1939-1945), Lublin 1999; Ks. Józef Maciąg, W duchu i prawdzie, Dał życie swoje za owce. Błogosławiony ksiądz Zygmunt Pisarski (1902-1943), Lublin 2005; Ks. J. Misiurek, Cichy bohater, Niedziela 9-1993; Ks. S. Młynarczyk, Śp. Ksiądz Zygmunt Pisarski, proboszcz w Gdeszynie (1902-1943), WDL 26 (1949).